Dodana: 19 luty 2007 08:09

Zmodyfikowana: 19 luty 2007 08:09

Krynki chcą być znowu miastem

Władze gminy Krynki chcą przywrócenia praw miejskich straconych 57 lat temu. Jednak zdecydowane „nie” miastu mówią rolnicy. Powód? Boją się, że to im zamknie drogę do części unijnych pieniędzy.

O tym, że Krynki starają się o przywrócenie praw miejskich mówi się głośno w całej gminie. Jednak tylko co piąty mieszkaniec zabrał głos w tej sprawie. Podczas publicznych konsultacji zdecydowana większość głosujących poparła tę inicjatywę.


- Kiedyś królowie nadawali ten przywilej, trzeba więc to uszanować. Przecież Krynki były kiedyś królewskim miastem. Gdyby przywrócono prawa miejskie, to na pewno prestiż naszej miejscowości byłby wyższy niż teraz - przekonuje Stanisława Bach, mieszkanka Krynek.


- Głosowałam stanowczo "za". Może dzięki temu jakieś pieniądze z Unii dostaniemy? - zastanawia się Helena Krupa ze wsi Leszczany.
Próbę przywrócenia Krynkom praw miejskich zainicjowali radni gminni jeszcze w ubiegłej kadencji. To oni jednogłośnie przegłosowali taki wniosek. Jan Augustyńczyk, przewodniczący rady gminy obecnej i poprzedniej kadencji tłumaczy, że taki pomysł wyszedł wprost od mieszkańców. - Ludzie mówili, że byłoby dobrze, gdyby Krynki znów były miastem. Poza tym mamy trzech obywateli honorowych: arcybiskupa, biskupa i muftiego i oni też nam dawali takie sygnały - mówi Jan Augustyńczyk. - Poza tym dla nas to także sprawa ambicji.


Pomysł przywrócenia praw miejskich Krynkom podzielił mieszkańców. Jedni są za, inni przeciw. Ludzie boją się wyższych podatków. Najgłośniej protestują rolnicy. Bo to oni mogą stracić najwięcej.
- Początkowo byłem za - przyznaje rolnik Zbigniew Słoma, radny ubiegłej kadencji.


- Ale to była decyzja nieświadoma, wtedy jeszcze nie wiedziałem, ile możemy na tym stracić.
Chodzi o dotacje z tytułu niekorzystnych warunków zagospodarowania. Rolnicy, którzy mają swoje grunty w granicach administracyjnych miasta mieliby zamkniętą do nich drogę.


- Jeżeli się okaże, że rolnicy naprawdę dużo na tym stracą, to się z tego wycofamy. Nie będziemy przecież niczego robili na siłę - zapewnia Jan Augustyńczyk.


- Płakać na pewno nie będziemy.


Jednak o tym, kto może stracić będzie wiadomo dopiero wtedy, gdy zostaną wyznaczone granice administracyjne przyszłego miasta Krynki.
Wielu mieszkańców nie ukrywa, że w sprawie praw miejskich wciąż jest mnóstwo pytań.


- Może jako gmina miejska będziemy mieli większe szanse na pozyskanie unijnych pieniędzy - zastanawia się Marian Bielski z Krynek.
- I tak już lepiej nie będzie. A nie daj Boże jeszcze wzrosną podatki - obawia się pani Janina.


Jan Augustyńczyk rozwiewa jednak takie wątpliwości. Wysokość podatków nie zależy bowiem od tego, czy jest to wieś czy miasto. Jest to wyłącznie decyzja radnych. - Takie pogłoski to propaganda. Zgodnie z obowiązującym dziś prawem podatki ustala rada gminy czy miasta. A na pewno obecnie radni nie będą dążyli do podwyżek - zapewnia.


Warto przypomnieć, że to właśnie za sprawą podatków Krynki przestały być miastem. W 1950 roku był bowiem podział na strefy i w zależności od nich były różne stawki podatków.


- W 1950 roku nasi ojcowie zrobili przewrót. Głosowali wtedy za zabraniem praw miejskich - wspomina Marian Bielski.
Na sesji rady gminy w marcu zostaną przedstawione wyniki konsultacji. Być może zapadną jakieś decyzje.


Kurier Poranny

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook