Dodana: 1 luty 2007 09:02

Zmodyfikowana: 1 luty 2007 09:02

„Beniowski” – dawka dobrego humoru

3 i 4 czerwca na Małej Scenie Teatru Dramatycznego zobaczyliśmy kolejną premierę - spektakl „Beniowski” Juliusza Słowackiego w reż. Krzysztofa Kopki. W role główne rewelacyjnie wcielili się Aleksandra Maj i Bernarda Macieja Bania. Scenografia: Ewa Beata Wodecka.

Poemat dygresyjny Słowackiego został przez reżysera rozpisany na dwie osoby. W scenografii ograniczonej do minimum – stół oraz dwa rekwizyty: butelka, bez której, jak przyznaje z uśmiechem reżyser, nie da się opowiedzieć o sarmackiej Polsce oraz chusta, Aleksandra Maj i Bernard Bania wcielają się w coraz to nowe postacie. Raz stół na lub przy którym grają znajduje się na zamku, by po chwili zmienić się w czajkę płynącą przez Dniestr.

Widać, że reżyser bawił się tym utworem, nie chciał pokazywać głębi wymowy "Beniowskiego", lecz dawkę dobrego humoru. I to mu się znakomicie udało. A jego intencje doskonale zrozumieli Aleksandra Maj i Bernard Bania. Opanowali i wybornie przekazali trudny test. Grali bardzo dynamiczne i płynnie i, co najważniejsze, dowcipnie -  widzowie, co chwilę zanosili się śmiechem. 

- W „Beniowskim” znajduję to, czego nie znajduję we współczesnej literaturze polskiej, pisanej z myślą o teatrze – poczucie humoru, inteligentne, ironiczne spojrzenie na świat oraz autoironię. Trochę przeraża mnie, że współczesna polska dramaturgia jest tak zupełnie wyprana z poczucia humoru, że jej bohaterowie rozmawiają ze sobą tak, jak ja nie rozmawiam z ludźmi w ciągu dnia – nigdy nie żartując, nie uśmiechając się do siebie, ani nie ironizując na swój temat – powiedział Krzysztof Kopka.

- Jeśli chodzi o teatralny język, który tutaj staramy się użyć, to dla mnie punktem odniesienia była estetyka, której Mikołaj Grabowski użył w swoich opisach obyczajów staropolskich -wyjaśnia reżyser.

Aktorzy o języku „Beniowskiego”:

Bernard Bania:
- „Beniowski” jest napisany jedenastozgłoskowcem i tu należy zaufać frazie wiersza, przede wszystkim myśli, która jest w niej zawarta. Moim zdaniem mówienie wierszem nie ogranicza aktora, pod warunkiem, że będzie to zgrane z takimi emocjami, jakbyśmy grali prozą, natomiast jedynie dostosowując się do rytmu i do żelaznych zasad, które wierszem rządzą. Jeśli się wczyta w budowę „Beniowskiego” Słowackiego to tak na dobrą sprawę można powiedzieć, że on wyprzedził MTV. To wszystko zbudowane jest jako zbiór klipów dynamicznie przerywanych dygresjami.

Aleksandra Maj:
- Dla mnie mówienie wierszem to wyzwanie i jednocześnie zabawa na wyobraźnię.

- Pracując nad sztuką, braliśmy pod uwagę współczesną wrażliwość. Mamy bowiem świadomość, że nasz spektakl będzie przede wszystkim oglądany przez młodzież. Posadzimy, ją po dwóch stronach sceny przy stołach i zaprosimy na biesiadę z Beniowskim, która nie jest jednak staropolska, bo serwujemy popkorn. To zabieg celowy, który ma sprawdzić, czy Słowacki może być atrakcyjny, zajmujący dla dzisiejszej, młodej publiczności wyznaje reżyser.

                  

- „Beniowski” jest osadzony w epoce krwawej, w epoce Konfederacji Barskiej, w epoce, która rozpoczęła ostateczny upadek Rzeczpospolitej Szlacheckiej i Maurycy, Kaźmierz, Zbigniew hrabia Beniowski jest jakby aktywnym aktorem w tej opowieści. Mnie urzeka w nim to, że przy wszystkich szyderstwach i ironiach, których mu Słowacki nie skąpił to jest bohater, który daje sobie radę. Słowacki też to pisał w złych czasach, przebywał na emigracji, z dala od polskie mowy, od polskiego czytelnika, a mimo to potrafił zdobyć się na żart, na uśmiech do siebie i czytelnika. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby z tego spektaklu wychodzili ludzie uśmiechnięci, z dobrym samopoczuciem, z dawką dobrej energii – mówił Krzysztof Kopka.

Reżyser swój cel osiągnął.

Kolejne spektakle: 10, 11 czerwca, godz. 19.

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook