O kłopotach punktów Okienko Kasowe "Mieszko” prasa pisała już w połowie września, kiedy to mieszkańcy białostockiego osiedla Wysoki Stoczek alarmowali, że ich płatności za faktury realizowane w "Mieszku” w CH "Stokrotka” docierają do adresatów nawet z miesięcznym opóźnieniem.


Podobne kłopoty z terminami przelewów mieli też klienci ponad 350 Okienek Kasowych rozmieszczonych w całym kraju. Właściciele spółki tłumaczyli się wówczas modernizacją systemów informatycznych. Jednak wielu klientów - nauczonych wcześniejszymi doświadczeniami z upadłą firmą "Grosik” - już wtedy przestało powierzać swoje pieniądze punktom Okienko Kasowe.


- Już wtedy zdawaliśmy sobie sprawę, że coś nam nie gra w kasie, ale mieliśmy nadzieję, że mamy dziurę wielkości 1 mln 200 tys. zł, czyli mniej więcej taką, na jaką opiewa nasza polisa ubezpieczeniowa w AIG - wyjaśnia Sławomir Ert-Ebert, prezes firmy Okienko Kasowe.


- Teraz wiemy, że w kasie brakuje nam 4 mln 650 tys. zł, co oznacza, że pieniądze za kilkadziesiąt tysięcy rachunków zapłaconych m.in. w Białymstoku, Suwałkach, Łomży, Mońkach, Gołdapi, nie dotrą do adresatów.


Prezes Ert-Ebert wyjaśnia, że kłopoty jego firmy zaczęły się w momencie przejęcia spółki "Mieszko”:


- Tyle że przez dłuższy czas byliśmy przekonani, że wynikały one ze złego zarządzania „Mieszkiem”, źle zorganizowanych transferów bankowych i że nasz ujednolicony system informatyczny załatwi tę sprawę. Okazało się jednak, że poprzedni właściciel „Mieszka”, notabene białostoczanin, nie zaopatrzył nas w odpowiednią wiedzę o finansach tej firmy, a teraz nie odbiera listów i telefonów.


W ubiegłym tygodniu zarząd OK złożył w białostockiej prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłego właściciela "Mieszka”.


Na podstawie: Gazety Współczesnej