Sprawa lekarki z BCO wróciła na wokandę
Lekarka oskarżona o narażenie zdrowia i życia pacjentek poparzonych w czasie radioterapii znowu stanęła przed sądem.
Do poparzenia doszło 6 lat temu w Białostockim Centrum Onkologii. Dziś rozpoczął się kolejny proces w tej sprawie. Wcześniej lekarka została uniewinniona, jednak sąd wyższej instancji kazał jeszcze raz zająć się tą sprawą. Wysłużony aparat do naświetlań Neptun zepsuł się po zaniku zasilania i podał dawkę promieniowania wielokrotnie wyższą od zalecanej. Obrażeń doznało 5 kobiet.
Prokuratura oskarża lekarkę, że naraziła zdrowie i życie jednej z nich. Chodzi o to, że zaleciła dalsze jej napromienianie mimo, iż wiedziała, że doszło do zaniku zasilania. Co więcej pacjentka skarżyła się, że odczuwa ból i pieczenie. Lekarka twierdzi jednak, że to nie ona zleciła napromienianie.
- Decyzja taka zapadła po porannym obchodzie i była to kontynuacja grafika napromieniań - mówiła dziś w sądzie oskarżona lekarka. Dodała też, że nic nie wiedziała o przerwie w zasilaniu aparatury i zapewniano ją, że pacjentka otrzyma zaleconą dawkę promieniowania.
Nakazując ponowne rozpatrzenie tej sprawy Sąd Okręgowy nakazał by szczegółowo zbadać dokumentację medyczną konkretnych pacjentek. W sprawie tej oskarżony był również technik odpowiedzialny za sprzęt. On jednak został uniewinniony i wyrok ten jest już prawomocny.
Na podstawie: Radio Białystok