Dodana: 17 listopad 2007 07:38

Zmodyfikowana: 17 listopad 2007 07:38

Spór o halę targową

Rudera - mówią władze Suwałk. Zabytek - odpowiadają konserwatorzy. I jedni, i drudzy mają na myśli XIX-wieczną carską ujeżdżalnię, w której przez ostatnie lata funkcjonowała hala targowa.

Ujeżdżalnia jest częścią większego założenia - carskiego zespołu koszarowego przy ul. Pułaskiego. Na stronie suwalskiego magistratu (www.um.suwalki.pl) w dziale poświęconym historii i zabytkom możemy przeczytać o nim następującą notkę:


"Położenie kamienia węgielnego pod budowę tych koszar świętowano 18 lipca 1897 r. Niewiele później zakwaterował w nich 4. Lejb-Dragoński Pskowski Pułk Imperatorowej Marii Fiodorowny (około 1910 r. zmieniono numerację i pułk otrzymał numer 2).


Po odzyskaniu niepodległości w koszarach dragońskich zakwaterował 2. Pułk Ułanów Grochowskich im. gen. Józefa Dwernickiego. Na terenie zespołu zwracają uwagę - pierwotnie cerkiew, a później kaplica pułkowa, ambulans weterynaryjny, w konstrukcji którego zastosowano połączenie drewna i cegły - obecnie sklep meblowy oraz kryta ujeżdżalnia, maneż - obecnie hala targowa".

Miasto: To przecież nie zabytek

Ta ostatnia budowla wyraźnie przeszkadza jednak włodarzom Suwałk. W czerwcu halę zamknięto, tłumacząc, że dach budynku może w każdej chwili runąć. Urzędnicy najchętniej w ogóle by ją wyburzyli. Mają już nawet pomysł na zagospodarowanie pustej działki - chcą zbudować na niej aquapark. Na zniszczenie budynku nie zgodził się kierownik suwalskiej delegatury wojewódzkiego urzędu ochrony zabytków. Stanisław Tumidajewicz uznał, że ujeżdżalnia jest zbyt cenna ze względów historycznych, by ją tak po prostu rozebrać.

Szef Zarządu Budynków Mieszkalnych w Suwałkach nie rozumie tej decyzji.

- O rozebranie hali walczymy od kilku miesięcy. Konstrukcja więźby dachowej jest w fatalnym stanie technicznym - usłyszeliśmy wczoraj od Piotra Mariana Luto, dyrektora ZBM.

- Tylko więźba? Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by ją wymienić i przy okazji pokrycie dachu - zaczęliśmy dopytywać.

Dyrektor znalazł od razu kolejny pretekst.

- Proszę pana, tam są ściany, które mają cztery metry wysokości, bez żadnej izolacji przeciwwilgociowej. Trzeba by było robić i ją.

- To też można by zrobić. Przecież to oczywiste, że budynki z tego okresu nie miały takiej izolacji.

W końcu pada stwierdzenie, że obiekt nie jest wpisany do rejestru zabytków, a w planie zagospodarowania przestrzennego jest wyraźny zapis, że może być rozebrany z ważnych przyczyn, ale po uzgodnieniu z konserwatorem. Tą ważną przyczyną ma być właśnie - zdaniem dyrektora - więźba dachowa.

- Ona była już zresztą raz poprawiana na początku lat 90. I było zaplanowane, że wytrzyma pięć czy siedem lat. A minęło ile? 16 czy 17 - próbuje jeszcze przekonywać do swoich racji.

Konserwatora to nie przekonuje.

Stary nie zdążył, nowego nie ma?

Dlatego miasto odwołało się już od decyzji Tumidajewicza do drugiej instancji, czyli do generalnego konserwatora zabytków. Ten z rządu Jarosława Kaczyńskiego nie zdążył najprawdopodobniej ustosunkować się do pisma z Suwałk. Tego z rządu Donalda Tuska jeszcze nie ma. Sprawa na razie jest więc najprawdopodobniej zawieszona. Stanisław Tumidajewicz nie chce gdybać, jakiej odpowiedzi można się spodziewać z Warszawy.

- Naprawdę nie wiem, zaczekajmy na decyzję generalnego konserwatora zabytków - ucina dywagacje. Dodaje jednak, że jego zadaniem jest ochrona dziedzictwa kulturowego, czyli również budynków, niezależnie od ich stanu technicznego.

- Najlepszym rozwiązaniem byłoby przystosowanie tego obiektu do nowych potrzeb - uważa.


Na podstawie: Gazety Wyborczej

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook