Dodana: 16 listopad 2007 08:12

Zmodyfikowana: 16 listopad 2007 08:12

Poważny problem świeżo upieczonych lekarzy

Chirurgia dziecięca, plastyczna, psychiatria dziecięca, ortopedia, kardiologia, kardiochirurgia, ginekologia czy okulista - to specjalizacje, o których świeżo upieczeni absolwenci medycyny mogą pomarzyć. O wielu innych również. Powód? Ministerstwo Zdrowia nie przyznało ani jednego miejsca w naszym województwie na rozpoczęcie tych specjalizacji.

I tak, na około 120 absolwentów białostockiej Akademii Medycznej, którzy teraz zdali Lekarski Egzamin Państwowy, tylko 44 ma szanse na tak zwane rezydentury. Dzięki nim w ciągu pięciu lat nauczą się zawodu w szpitalach. I dostaną pensje. Płaci Ministerstwo Zdrowia.

- Dla większości z nas to jedyna szansa na znalezienie pracy - mówi Karol, młody lekarz.

Dostaną się ci, którzy najlepiej zdali egzamin lekarski. Co zrobią pozostali? - Muszą mieć bogatą rodzinę - ocenia prof. Lech Chyczewski, rzecznik białostockiej Akademii Medycznej.

Bo mogą robić specjalizację, ale bez wynagrodzenia. Albo czekać rok. Aż pojawią się nowe listy.

- Studia, staż, LEP, a później okazuje się, że nie ma miejsca na rezydenturze - skarżą się Adrian, Iwona i Ula z IV roku medycyny.

Zresztą i ci, którym się poszczęści, niekoniecznie trafią na wymarzony oddział.

- Nie mamy wyjścia. Wybieramy te specjalizacje, na których są miejsca. A nie te, w których chcemy pracować - mówi Iwona z IV roku medycyny.

W tym roku mogą zacząć kształcić się na anestezjologów, lekarzy rodzinnych, specjalistów chorób wewnętrznych czy psychiatrów. Pojedyncze miejsca - jedno, dwa - są też m.in. na chirurgii ogólnej, neurochirurgii, dermatologii, chorobach zakaźnych, urologii, rehabilitacji, radioterapii onkologicznej czy pediatrii.

- Co ma robić młody lekarz bez specjalizacji? Właściwie nic. Może zatrudnić się tylko w szpitalu, w którym zupełnie nie ma kto pracować - przyznaje prof. Jan Stasiewicz, przewodniczący Okręgowej Izby Lekarskiej w Białymstoku.

- Boimy się, że po tylu latach ciężkiej nauki zostaniemy bez pracy. Nawet nie otworzymy prywatnego gabinetu. Kto do niego przyjdzie? - zastanawia się Magda z III roku medycyny.

- Na liście znalazły się zaledwie trzy miejsca na stomatologii zachowawczej i jedno na dziecięcej. O ortodoncji, protetyce, chirurgii stomatologicznej czy periodontologii można zapomnieć. A to dobrze płatne specjalizacje - skarży się w liście do redakcji młody stomatolog.

Najgorzej, że ani jednego miejsca nie ma na specjalizacjach bardzo potrzebnych.

- Kardiologii i kardiochirurgii. Choroby z tej dziedziny są przecież główną przyczyną zgonów. I te długie kolejki do specjalistów - mówi prof. Jan Stasiewicz. - Nie ma rezydentur na okulistyce. A jakie kolejki w przychodniach...

Brak miejsc to kłopot nie tylko lekarzy, ale i pacjentów.

- Po latach to odczujemy - uważa prof. Stasiewicz.

Starsi lekarze przecież odejdą. Kto ich zastąpi?

Na podstawie: Kuriera Porannego

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook