Dodana: 9 listopad 2007 08:26

Zmodyfikowana: 9 listopad 2007 08:26

Pijane Podlasie

Mieszkańcy województwa podlaskiego piją coraz więcej alkoholu i coraz częściej się od niego uzależniają.

A dramatyczne oficjalne statystyki i tak nie odzwierciedlają prawdziwego problemu. Brakuje miejsc na "detoksie", na łóżko na oddziale odwykowym w szpitalu trzeba czekać tygodniami.

- Na leczenie odwykowe zgłasza się jakieś 20-30 proc. tych, którzy mają problem - mówi Jerzy Drabik z poradni odwykowej przy ul. Żurawiej w Białymstoku.


- Reszta pije, niszczy swoje zdrowie i do głowy im nie przyjdzie, że umrą wcześniej, bo są alkoholikami.
Podlasianie bowiem preferują wódkę i spirytus z przemytu, bimber i tanie wina. A te trunki są najbardziej szkodliwe: niszczą nerki, wątrobę, powodują zatrucia.


- Co roku rośnie liczba pacjentów leczonych z powodu uzależnienia od alkoholu - potwierdza Paweł Kołakowski z Wojewódzkiego Ośrodka Terapii Uzależnień w Łomży, który koordynuje pracę wszystkich placówek odwykowych w województwie.


- Tylko w naszym ośrodku na przestrzeni ostatnich 14 lat grupa podejmujących terapię w poradni wzrosła ze 182 do blisko 1000 rocznie. Coraz częściej po alkohol sięga młodzież, a w ilości pitych trunków przodują dziewczyny. Na terapię uzależnień zgłaszają się już 16-17-latki! I mają za sobą 5-6 lat picia.
Jak mówią terapeuci, powodów picia jest tyle, ilu pacjentów.


- Ludzie piją, bo taki jest obyczaj, tradycja - mówi Jerzy Drabik.
- Powszechna reklama piwa i społeczna akceptacja picia, także przez nieletnich, robi swoje. Kiedyś 14-latek, który chciał się napić alkoholu, musiał się z tym kryć, teraz nikt nie reaguje na widok dzieci z puszkami piwa. Alkohol jest łatwo dostępny. Młodzi ludzie obserwują dorosłych i widzą, że dla wielu z nich nie ma zabawy bez alkoholu. I powielają te wzorce.


Stale rośnie grupa uzależnionych pań. - Kobiety niechętnie przyznają się do uzależnienia - mówią terapeuci. - Piją skrycie, a na odwyk idą dopiero wtedy, gdy z powodu nałogu odbiera im się dzieci.

Oddziały, gdzie odtruwa się osoby w stanie upojenia alkoholowego, przeżywają oblężenie. - Nasz oddział ma 60 łóżek. Miejsc jest za mało - mówi dr Zbigniew Supronowicz z oddziału detoksykacji szpitala w Choroszczy.


- Codziennie zgłasza się ok. 10 nowych osób. Gdy brakuje łóżek, kładziemy je na inne oddziały. Problem stale rośnie. Ale po odtruciu, tylko niewielka część podejmuje terapię odwykową. Te same osoby trafiają do nas po wiele razy.
- Z tych osób, które się do nas zgłaszają, połowa decyduje się na terapię, ale kończy ją ok. 40 proc. z nich - mówi Jerzy Słapek z poradni przy ul. Storczykowej w Białymstoku. - Czyli tylko ok. 20 proc. tych, co mają problem, naprawdę przestaje pić.


Na podstawie: Gazety Współczesnej

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook