Dodana: 29 grudzień 2007 15:11

Zmodyfikowana: 29 grudzień 2007 15:11

Lekarze rodzinni nie podpisali kontraktów

"Nieczynne do odwołania" - takie ogłoszenia 1 stycznia mogą pojawić się niemal na wszystkich gabinetach lekarzy rodzinnych na Podlasiu.

Dlaczego? Odmówili podpisania umów z Narodowym Funduszem Zdrowia, bo ten zwiększył wobec nich wymagania, ale nie podniósł stawek.
Pacjenci doskonale pamiętają styczeń 2004. Wówczas lekarze rodzinni nie otworzyli swoich gabinetów, bo również nie podpisali kontraktów. Powód ten sam: pieniądze.

- I co, znowu będzie to samo? - denerwuje się Grażyna Lulewicz z osiedla Dziesięciny. - Przyjdziemy do lekarza, a tam kłódka. Ja nie rozumiem tych wszystkich procedur, ale coś z tym trzeba zrobić. Przecież nie może tak być, że co chwila lekarze strajkują, pielęgniarki odchodzą od łóżek, bo wiecznie im pieniędzy za mało. A kto na tym cierpi? Jak zawsze pacjent. Za dużo obowiązków

Podlascy medycy, podobnie jak ich koledzy z 13 innych województw, rozpoczęli batalię z funduszem. Jeżeli ją przegrają, w styczniu nie pojawią się w pracy. W czym problem? Według lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego nowo powołany prezes NFZ Jacek Paszkiewicz w ostatniej chwili zmienił warunki umów, wprowadzając np. nowe zasady rozliczania z badań dodatkowych.

- Mamy dzielić pacjentów na cztery grupy wiekowe i wyliczać, ile komu badań zleciliśmy. To jest dodatkowa praca, którą trzeba wykonać ręcznie, i nikt nam za to nie zapłaci. Takich badań rocznie robimy dobrych kilka tysięcy - mówi o swoich obawach Joanna Zabielska-Cieciuch, przedstawicielka lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego na Podlasiu.

Inna zmiana dotyczy np. pielęgniarek, które muszą układać harmonogram swojej pracy i umawiać np. na konkretną godzinę na zastrzyk.

- Od nowego roku będziemy liczyć strzykawki, szpatułki i wysyłać do funduszu nazwy producentów stetoskopów. Przecież to jakiś absurd. Zamiast leczyć, będę przewracać papierki, bo tylko na to będzie czas - skarży się Zabielska-Cieciuch.

Kolejna przeszkoda - zdaniem lekarzy rodzinnych - to obowiązkowa od 1 stycznia elektroniczna ewidencja pacjentów i samodzielne drukowanie recept. Wszyscy muszą wprowadzić komputery do gabinetów.

- Jesteśmy przymuszani przez NFZ do zakupu komercyjnego oprogramowania jedynie dla celów rozliczeniowych i sprawozdawczych. To wszystko miało nam ułatwić życie, ale Narodowy Fundusz Zdrowia dysponuje tylko takimi programami informatycznymi, które nie przyjmują wszystkich danych. Jest jeden wielki bałagan. Komputery się zawieszają i nie da się pracować - utyskują inni białostoccy lekarze, którzy od dobrych kilku miesięcy usiłują dostosować się do wymogów NFZ.

Członkowie podlaskiego Porozumienia Zielonogórskiego stanowią około 90 proc. wszystkich lekarzy rodzinnych. Narodowy Fundusz Zdrowia nie chce z nimi rozmawiać, bo - jak twierdzi - czas na negocjacje już minął.

- Nasze stanowisko dotyczące rozliczeń w 2008 roku jest stałe i niezmienne - mówi stanowczo Edyta Grabowska-Woźniak, rzeczniczka centrali NFZ. - Nie negocjujemy z Porozumieniem Zielonogórskim, bo zmiana sposobu rozliczania dotyczy wszystkich lekarzy. Od stycznia lekarze rodzinni - jak wszyscy - muszą się dostosować do nowych wymogów i rozliczać na nowych zasadach. Na dostosowanie się do nich mieli rok. Większość szpitali, stacji pogotowia i przychodni już dawno kupiła oprogramowanie i potrafi z niego sprawnie korzystać.

Obawy lekarzy rodzinnych dotyczące szczegółowego rozliczania się Grabowska kwituje krótko:

- Lekarz prowadzący gabinet to formalnie firma, która musi się rozliczyć z publicznych pieniędzy, płacić podatki i ponosi z tego tytułu koszty. Takie jest prawo, równe dla wszystkich. Nie rozumiem obaw i zarzutów pod naszym adresem.

Na podstawie: Gazety Wyborczej

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook