Dodana: 7 grudzień 2007 12:44

Zmodyfikowana: 7 grudzień 2007 12:44

Bobry szykują się do zimy

W dzień siedzą w zaciszu swoich żeremi, a w nocy zaczynają szaleć. Bobry wypuszczają się na pobliskie tereny i tną drzewa w trybie ekspresowym, jedno za drugim.

Te aktywne stworzenia mieszkają w Łomży, a dokładnie w rzece Łomżyczce, Strudze Lepackiej i rowach odwadniających przy Grobli Jednaczewskiej. A tuż obok budowany jest nowy most. Nie wiadomo, ile ich jest, bo nigdy nie były liczone.

- Nic im nie przeszkadza: ani robotnicy, ani gigantyczny kafar, pod którym ziemia aż drżała, ani huk maszyn - opowiada Jarosław Koszewski z biura prasowego łomżyńskiego magistratu. - Bobry w najlepsze odbudowują kolejne tamy, rozbierane przez pracowników miejskiego przedsiębiorstwa gospodarki komunalnej, a przez to spiętrza się woda, co grozi zalaniem pobliskich działek. A w nocy te pracowite zwierzaki przecinają drzewa.

Przegryzły już kilka wierzb rosnących przy rzeczce. Niektóre przecinają prawie do końca, inne nadgryzają i kończą później. Mocno naruszone drzewa trzeba natychmiast wycinać, bo grożą powaleniem. A to mogłoby być tragiczne w skutkach. Teren działania bobrów, Grobla Jednaczewska, to też miejsce odpoczynku ludzi. Jest tam ulica, ścieżka rowerowa i kompleks rekreacyjny.

- Pracownicy Zakładu Zieleni Miejskiej muszą za zgodą prezydenta miasta wycinać i wywozić ścięty surowiec - tłumaczy Koszewski. - Pytanie, co zrobią bobry, jeśli w pobliżu zabraknie im drzew. Prawdopodobnie przeniosą się nieco dalej, gdzie rozpoczną konsumpcję zasadzonych przed laty dorodnych lip.

W nocy, kiedy bobry już się napracują, niektóre wyruszają do miasta i przechadzają się po jego głównych ulicach. Stamtąd są odławiane i odwożone z powrotem do Łomżyczki. Dwa lata temu dwie bobrze rodziny zbudowały żeremie w skarpie pod ulicą Zjazd (w ciągu drogi 61). Wykopały tunele i jamy, co groziło zarwaniem się jezdni. Naprawienie bobrzych szkód kosztowało magistrat 680 tys. zł.

Zapytaliśmy, co o łomżyńskich szalonych bobrach sądzi biolog Mirosław Grużewski, dyrektor Muzeum Przyrody w Drozdowie.

- To, że blisko żeremi są ludzie i hałas, to dla bobrów nie problem. Przyzwyczajają się do hałasu, a gdyby coś im zaczęło przeszkadzać, to by się przeniosły - wyjaśnia dyrektor. - Teraz te stworzonka myślą o zimie i gromadzą zapasy. Dlatego najlepiej byłoby, aby nie usuwano wszystkich drzew i gałęzi, żeby mogły nagromadzić sobie pożywienia.

Bobry są pod ochroną, dlatego jedyną rzeczą, jaką można zrobić, żeby nie przegryzały drzew, to osłonięcie pni metalową siatką.

Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook