- Czyli budynki i budowle należące do miasta, szkoły, placówki opiekuńcze oraz całe ich wyposażenie i uczniów, pojazdy należące do miasta, pomniki i fontanny, a nawet przystanki autobusowe - wylicza Lucyna Mroczko, inspektor w wydziale administracyjno-gospodarczym UM, jedna z osób odpowiedzialnych za przetarg. - Nie ubezpieczamy np. naszych mebli w urzędzie.

Żeby móc się ubezpieczyć, trzeba wyliczyć wartość majątku. Każdy z miejskich wydziałów robi to oddzielnie. Generalnie - jak to w urzędzie - owe szacunki to tajemnica. Ale wiadomo, że np. majątek wydziału edukacji wart jest grubo ponad 200 mln zł.

- Musimy się ubezpieczyć. Gdyby doszło do jakiejś katastrofy, byłyby to olbrzymie koszty. Zagrożenia są przecież realne, np. choćby terroryzm. A wtedy ktoś mógłby zarzucić, że nie zabezpieczyliśmy majątku jak należy - przekonuje Tadeusz Arłukowicz, rzecznik prezydenta Białegostoku.

Od czego miasto chce się ubezpieczyć?

M.in. od ognia, piorunów, eksplozji, upadku statku powietrznego (!), huraganu, powodzi, gradu, obsunięcia się ziemi, lawiny oraz od kradzieży i rabunków. Ubezpieczone od stłuczeń mają też być szyby w szkolnych oknach, a każdy uczeń będzie miał swoje OC. Do tego jeszcze dochodzi pełne ubezpieczenie samochodów należących do miasta.

U tym roku miasto wyceniło szkody [i tyle dostało od ubezpieczycieli - red.] na 45 tys. zł, w ubiegłym roku na 50 tys. zł, a w 2002 r. na 38 tys. zł.

Ubezpieczone będą m.in.:
fontanna na Rynku Kościuszki - warta 306 tys. zł; fontanna stojąca przy ul. Malmeda - warta 137 tys. zł; pomnik 42. Pułku Piechoty, stojący w parku Zwierzynieckim - wart 81 tys. zł; majątek wydziału edukacji; (wszystkie szkoły w Białymstoku wraz z wyposażeniem, w sumie ok. 150 różnych placówek) - wart jest ponad 208 mln zł; dobra należące do opieki społecznej - warte ponad 21 mln zł; majątek Urzędu Miejskiego wraz z budynkami - to 6 mln zł.

Gazeta Wyborcza