Dodana: 30 październik 2006 14:26

Zmodyfikowana: 30 październik 2006 14:26

Bieżeńcy

“Bieżeńcy” Bożena Diemjaniuk, wstęp o. Grzegorz Misijuk, Oficyna Wydawnicza “Stopka”, Łomża 2005.

               
Jest to opowieść o ludziach, których drogę życia znaczyły krzyże. W sensie przenośnym oraz tym jak najbardziej dosłownym. Każdy niesie swój krzyż. Co dzień podejmuje walkę z własnymi słabościami, z pokusami tego świata. Broni się przed tak zwanymi przeciwnościami losu.
Krzyż podejmowany każdego dnia przez bohaterów moich opowieści był wyjątkowo ciężki. Zostali wypędzeni ze swych domów przez wojnę, strach, złych i głupich ludzi. Nie dokończyli zwykłych, powszednich zajęć. Nie zdążyli zebrać z pól zboża. Zboża, które stawało się chlebem codziennym. Udali się w nieznane.

Bieżeństwo – to słowo, które do dziś wzbudza emocje Białorusinów. Natomiast nic nie mówi Polakom. Trudno się temu dziwić, skoro wyraz nie występuje w polskich słownikach czy encyklopediach. Dopiero od niedawna jest używany w publikacjach naukowych wydawanych w języku polskim. Skąd więc znam ten temat? Moje nazwisko powinno wszystko wyjaśnić. Pochodzę z białorusko-polskiej rodziny. Od ojca dowiedziałam się, że nasi prawosławni, białoruscy przodkowie latem 1915 roku musieli opuścić swoją wioskę, Ploski nad Narwią. I udali się w głąb Rosji.

Książka “Bieżeńcy” składa się z trzech części: Tułaczy los; My, bieżeńców prawnuki; Via dolorosa, via sacra. Części te mogą istnieć niezależnie od siebie. Jednak najgłębszy sens mają w połączeniu, gdyż wszystkie stanowią rozwinięcie tego samego tematu.

Bożena Diemjaniuk

Inspiracją do napisania książki były opowieści ojca i cioci autorki, a także wspomnienia bieżeńców wydane przez “Niwę” pod red. Witalisa Łuby, prace o. Grzegorza Sosny, Doroteusza Fionika i Ireny Matus.

Już po przeczytaniu pierwszych stron odżyły skrzętnie zachowane w świętych zakamarkach serca wspomnienia zasłyszanych w dzieciństwie historii o ciernistej, cierpiętniczej drodze i mojego Narodu, i moich, bardzo bliskich Przodków...Najbardziej utrwalił się w pamięci obraz babci siedzącej przy lampie naftowej. Widzę, jak ręką, niby pożółkłych kart historii, dotyka na swej głowie siwych kosmyków włosów. Wydawało się, że na każdym z tych kosmyków zapisana jest inna historia: o wyjeździe, o spalonych wsiach, o sadzie przez żołnierzy wyrąbanym na opał. - tak pisze we wstępie do książki o. Grzegorz Misijuk.

Tekst urzeka oryginalnością pomysłu, ciepłem narracji i “ideowym” przesłaniem. - prof. Włodzimierz Pawluczuk

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook