Są na niej takie preparaty, jak m.in.: ciclesonidum (lek na astmę), latanoprostum i brinzolamid (leki na jaskrę), carvedilolum (lek na niewydolność krążenia), alprazolam (lek na padaczkę), colistinum (lek na mukowiscydozę), ropinnirolum i piribedilum (leki na chorobę Parkinsona), czy clopidogrelum (lek dla pacjentów po zawale).

- Clopidogrelum podajemy wszystkim pacjentom, którzy przeszli zabiegi na angiografie. Ale powinni go też przyjmować po wyjściu ze szpitala i to przez kilka, a nawet kilkanaście miesięcy. To spory wydatek - mówi dr hab.Sławomir Dobrzycki, szef Kliniki Kardiologii Inwazyjnej AMB.

Teraz opakowanie nowego preparatu dla zawałowców kosztuje - w zależności od producenta - 300 lub 150 złotych. - Ludzie kupują go, bo wiedzą, że jest to jeden z najnowszych leków. A po zawale, nie ma takiej sumy, której by się nie wydało na zdrowie - przyznają farmaceuci.

Profesor Barbara Bień, kierownik Kliniki Geriatrii AMB przyznaje: - Część nowych leków na chorobę Parkinsona nie jest u nas stosowana. Starszych ludzi, którzy i tak wydają dużo pieniędzy w aptekach, po prostu nie stać na ich kupno. Leczą się starszymi preparatami. Też są skuteczne. Ale to tak, jakby jeździć syrenką a nie mercedesem.

Nowoczesne preparaty są drogie, bo nie figurują na listach leków refundowanych. A to oznacza, że pacjenci nie mają na nie żadnej zniżki, muszą płacić sto procent ceny. To właśnie chce zmienić minister zdrowia. Wpisując je na listy, automatycznie sprawi, że do ich zakupu będzie się dokładał Narodowy Fundusz Zdrowia.

Dokładnie o ile mniej pacjenci będą płacili za nowoczesne lekarstwa? To będzie wiadomo za kilka miesięcy, kiedy poznamy ostateczną treść rozporządzenia. Na razie wiadomo jednak, że cena może się zmniejszyć nawet o połowę.

Kurier Poranny