Dodana: 12 luty 2007 08:07

Zmodyfikowana: 12 luty 2007 08:07

Coraz mniej wiernych w kościołach

Tylko niespełna 40 procent białostoczan regularnie chodzi do kościoła. To aż o osiem procent mniej niż rok temu.

- Wyjeżdżają na weekendy albo do pracy za granicę - tłumaczy ksiądz Andrzej Kakareko, kanclerz kurii metropolitalnej.


A jeszcze rok temu byliśmy w krajowej czołówce wiernych praktykujących. Blisko 47 procent katolików z diecezji białostockiej chodziło na mszę świętą. Teraz prawie każda parafia zanotowała spadek frekwencji. Dane pochodzą z listopadowego liczenia wiernych w Kościele w 2006 roku, które udostępniła nam białostocka kuria.


W parafii Chrystusa Króla przy ulicy Ciołkowskiego naliczono 200 wiernych mniej niż w roku ubiegłym.
- Te wyniki wcale mnie nie dziwią, choć nie zauważyłem, żeby ludzie masowo odchodzili od Kościoła. Są inne powody. W tamtym roku mieliśmy 41 pogrzebów i tylko 14 chrztów. Liczby mówią same za siebie. Poza tym wiele osób wybiera inne świątynie, na przykład Farę - tłumaczy niższą frekwencję proboszcz ksiądz Franciszek Wiatr.


Jeszcze więcej praktykujących katolików straciła parafia św. Wojciecha, która liczy ponad 8 tysięcy wiernych. W 2005 roku na niedzielną mszę św. przychodziło średnio 2938 osób, a w 2006 - 2482.
- Teraz bardzo dużo ludzi wyjeżdża na Zachód i stąd liczba wiernych jest niższa - uważa ksiądz Stanisław Szczepura, proboszcz parafii przy ul. Warszawskiej. - Na pewno powodem mniejszej frekwencji nie jest odchodzenie od Kościoła. Tego się nie zauważa - dodaje.


Bardzo dobrą frekwencję ma parafia Niepokalanego Serca Maryi przy ul. Suchowolca. Ponad połowa wiernych (56 procent) uczestniczy w niedzielnym nabożeństwie.
- I Bogu dzięki. Mieszkają u nas dobrzy ludzie, przywiązani do wiary i pewnie dlatego mamy tak dobrą frekwencję - podkreśla ks. Stanisław Zdziech, proboszcz.


Białostoczan nie dziwią te wyniki. - Idziemy w ślady Zachodu. Tam chodzi się do kościoła tylko w wielkie święta. Poza tym coraz więcej osób przestało ufać księżom - mówi Karol Mielnicki z parafii św. Andrzeja Boboli.
- Cieszmy się z tego, co mamy. Nasz wynik nie jest najgorszy w kraju, choć zawsze mógłby być lepszy - uważa ks. Andrzej Kakareko, kanclerz białostockiej kurii.


Podobnie jak inni białostoccy księża, nie chce mówić o tym, że Kościół traci wiernych.
- Zauważamy raczej sytuację odwrotną. Coraz więcej osób spowiada się, przyjmuje komunię świętą. To jest naprawdę budujące. Są inne powody takiej, a nie innej frekwencji - podkreśla kanclerz.
Jego zdaniem, przyczyn należy szukać w emigracji zarobkowej i weekendowych wyjazdach za miasto.


- Pamiętajmy też, że liczenie wiernych jest raz w roku, a wtedy wiele osób może być na mszy w innej parafii albo z powodów losowych wcale nie przyszło tego dnia do kościoła. Obliczanie niedzielnej frekwencji nie oddaje do końca faktycznej liczby praktykujących katolików - dodaje ksiądz Kakareko.


Kurier Poranny

Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook